Zanim przyjechałam do Nowej Zelandii wiele ludzi wyrażało swoje zaciekawienie czy mi się tam spodoba. Zazwyczaj jakiś kumpel kumpla albo znajoma mamy znajomej tam była i wrócił/wróciła rozczarowana. No tak. Leci się tak daleko od domu i myśli się, że to musi być takie wyjątkowe miejsce, bo przecież kręcili tam Władcę Pierścieni czy innego Hobbita. Tymczasem dolatujesz, ludzie mówią po angielsku, jest dosyć drogo ale podróżuje się łatwo. Przyroda jest przepiękna, inna i taka wyjątkowa, że można by naprawdę pomyśleć, że gdzieś za rogiem siedzi hobbit ze swoją świtą i elfy i inne magiczne stworzenia.
Ale zaglądasz za ten róg i nikogo tam nie ma. No może jakiś opos czasem ucieknie na twój widok. Więc odczuwasz jakieś dziwne ukłucie żalu, bo woda w jeziorze jest za zimna żeby pływać, ceny za wysokie, żeby pozwolić sobie na jakieś ekstremalne wyczyny, z których, np. Queenstown słynie. A poza tym nie ma zasięgu telefonii komórkowej jak wejdziesz za pierwszą lepszą górkę a o darmowym wi-fi do którego tak przywykłeś w Europie to już w ogóle możesz zapomnieć.
Oprócz tego Kiwusów trudno zrozumieć z tych ich pokręconym akcentem. Często to bardzo prości ludzie. Mają farmę. Lubią chodzić na ryby i polować. A także grać głośną muzykę będąc na łódce po środku jeziora, które dla Ciebie wydawało się takie wyjątkowe. Oni są tacy sami jak my. Chcą się bawić i cieszyć życiem. A hobbici, chociaż mówię to ze smutkiem, nie istnieją. Ale może zamiast oceniania, że wcale nie jest Nowa Zelandia taka wyjątkowa, powinniśmy przed wyjazdem zrozumieć, że jest to miejsce na ziemi jak każde inne. A ludzie są wszędzie tacy sami. A piękne krajobrazy nie czynią ich lepszymi. Tak jak brak Internetu nie powoduje, że są gorsi. Mi się tutaj podoba dokładnie z tych samych przyczyn dla których ludzie są rozczarowani. Nie szukałam raju. Jeśli jesteś szczęśliwy to możesz mieć swój raj gdziekolwiek. I fakt, że stać Cię na wakacje w Nowej Zelandii nie czyni Cię w żadnym stopniu wyjątkowym człowiekiem. Tylko ty możesz sprawić, że będzie to niezapomniany czas. Mój powoli zaczyna taki być. A narzekanie? No cóż, to już chyba nasza flagowa cecha narodowa.
Tak Aga raj można mieć nawet we wrocławskim Parku Wschodnim :)))
Ale taki widok z samolotu chciałabym zobaczyć ;))))